Friday 6 June 2014

Recenzja | Jakub Nox Ambroziak "Mikrokosmos" 2014


Mikrokosmos
Jakub Nox Ambroziak
Seventeen Bricks
6 czerwca 2014

Słuchaj na Spotify
W 1996 roku na ekrany kin wszedł przyrodniczy film "Mikrokosmos" ukazujący niezwykłe życie zwykłej łąki. Mały i nieważny byt owadzi z pomocą poetyckiej narracji okazał się piękną i przejmującą historią, która przyciągnęła przed ekrany tłumy. Jak może brzmieć polski album producencki o tej samej nazwie po 18 latach od premiery filmu?

Nazwa "Mikrokosmos" może przy pierwszym podejściu do albumu zaskoczyć. Na krążku wprawdzie jest mikro-, bo utwory są wyjątkowo krótkie, ale jest też makro-, bo słuchamy aż 24 aranżacji. Jest znowu mikro-, bo płyta wychodzi nakładem własnego labelu Jakuba, jednocześnie jest -kosmos, bo do pracy nad albumem zaproszono takich artystów jak WIDT, Lil Ironies, Neurasja, Teielte, Eufoteoria, Random Trip, Wojtek Sobura, JazzPospolita czy uczestniczkę talent show Klaudię Wieczorek.

Trudno powiedzieć, czy film przyrodniczy mógł posłużyć za punkt wyjścia dla całej koncepcji longplaya. Z pewnością tym debiutanckim albumem Jakub Nox Ambroziak mierzy się ze swoimi szerokimi inspiracjami muzycznymi. Ambientalne pasaże, kołyszące się szumy i organiczne odgłosy rzucają wyzwanie nietypowej estetyce jego hiphopu. Bogate i trudne do zidentyfikowania instrumentarium jest mocną stroną tego wydawnictwa. Poza inspiracją światem w wydaniu mikro na płycie znalazły się utwory nawiązujące do znanych motywów z jego wcześniejszych dokonań - azjatyckiego folkloru, afrykańskiej muzyki plemiennej czy wypełnionej detalami elektronicznej "kombinatoryki".

W "MicroCosmos in the Grass" zamiast słów słyszymy przedziwną arię głosek, pełną półtonów i modulacji. Jakby głos odarty ze znaczenia, ale dzięki temu wolny w swoim wyrazie.

Z Lil Ironies w "Latawcach" doskonale budowana jest atmosfera mistycznego rytuału.

Świetne "Wooden Faces" z gościnnym udziałem Teielte zaczyna się skomplikowanymi motorycznymi uderzeniami basu, by nagle falujący beat zmienił spektakularnie nastrój.

"Drug Birds" z udziałem Eufoteorii i Żurawi to jeden z najlepszych utworów na krążku. Jest jak narkomańska wizja w tropikach. Przytłoczeni nagromadzeniem fujarek i fletów, szybko zapadamy w gąszcz wilgotnego lasu. High trwa niecałe 2 minuty, więc potrzeba szybko powtórzyć dawkę.

Udane podejście do prawie zapomnianego już dzisiaj trip-hopu słyszymy w "Dragon Tatoo" z wokalami Kinty. Przeszkadzać może wysunięty na pierwszy plan beat, który tłumi najmocniejszą stronę kawałka - melodyjność eterycznej popowej ballady. Na uwagę zasługuje również trip-hopowe "Space" nagrane z udziałem Justyny Sylwii i Palmer Eldritch. Szczególną atrakcją jest tu wyjątkowa barwa wokalu przypominającego po trochę Jas Manna z Babylon Zoo, Bretta Andersona ze Suede i Briana Molko z Placebo.

Stworzony przy współpracy z Random Trip kawałek "Trip to the Empty Palces" to wpadająca w ucho, dopracowana i zrównoważona aranżacja nawiązująca do azjatyckich inspiracji Jakuba. Mocny punkt debiutu.

Promujący płytę utwór "Elephants", powstały przy współpracy z Klaudią Wieczorek, zupełnie chybia swojego celu. Niewyszukany, przetworzony wokal i hałaśliwa perkusja brzmią wyjątkowo nieskładnie i płasko. To najsłabszy utwór na krążku, który bez wyrzutu można pominąć.

O ile w większości utwory robią bardzo dobre wrażenie, o tyle odbiór płyty w całości nie pozostaje bez uwag. Widać, że Jakub ciągle szuka własnego wyrazu. Jednocześnie jako producent z pewnością wyszedł poza bezpieczną przestrzeń. Próbuje nowych rzeczy, eksperymentuje, sięga poza swój mikroświat. Jego debiut to ambitny projekt z genialnymi momentami, szkoda tylko, że zbyt krótkimi.


Kup CD | Słuchaj na Deezer | Facebook