Dzięki obiecującym singlom i potwierdzonej koncertowej reputacji, jeszcze przed wydaniem swojego debiutanckiego albumu „Acolyte” manchesterski zespół Delphic zyskał znaczącą uwagę mediów. Nie jest to jednak historia „od zera do milionera” (lub bohatera w wersji mniej komercyjnej). Wraz z rosnącym zainteresowaniem mediów rosły także oczekiwania na „wielki zespół”, „nowe New Order”, „drugie tak wielkie wydarzenie po The Klaxons”. Jak z wygórowanymi oczekiwaniami poradził sobie młody zespół?
Sublimacje rozpoczęły okupację internetu próbką umiejętności Delphic w postaci video do „This Momentary”. Reżyser klipu Dave Ma dostał od zespołu pełną swobodę interpretacji i po pobycie w Czarnobylu na Ukrainie przywiózł ze sobą niesamowite zdjęcia tamtejszego życia, jakby zatrzymanego w czasie i czekającego na ratunek z pułapki czasu i historii. Na „coś prawdziwego”. Obraz, warto dodać, doceniony został poprzez trzy nominacje do UK Music Video Awards (w kategoriach Best Cinematography, Best Editing i Best Telecine).
Występy jako support podczas koncertów takich zespołów jak Bloc Party, Orbital i Kasabian potwierdzały różnorodność muzycznych inspiracji spotykając się z pochlebną krytyką mediów muzycznych. Stacja BBC na początku stycznia umieściła Delphic na trzecim miejscu swojego zestawienia BBC Sound of 2010. Medialny aplauz i okrzyknięcie krążka „prawdopodobnie pierwszym świetnym albumem 2010 roku” z pewnością pomogły „Acolyte” sięgnąć 8-go miejsca na brytyjskiej liście najlepiej sprzedających się albumów. To doskonały wynik jak na debiutujący zespół. Zespół raczej ze sceny indie niż „muzyki przyszłości” głównego nurtu (mam tu na myśli choćby duet La Roux).
Fala euforycznych pochlebstw ma się nijak wprawdzie do autokrytycznej i trzeźwej oceny własnych umiejętności, którą zespół wystawia sobie w wywiadach. Richard Boardman, Matt Cocksedge i James Cook, do których dołączył ostatnio doceniany perkusista Dan Hadley, są świadomi potencjału drzemiącego w ich utworach i wiedzą, że to, co stworzyli brzmi naprawdę dobrze, ale do pewnego stopnia jest wciąż odbiciem inspiracji swoimi idolami – zespołem Orbital (słyszymy je w elektronicznych, krótkich dźwiękach i hymnicznej, euforycznej atmosferze) oraz niedawnym boomie na indie rock i new rave (których elementy słychać w gitarowych tanecznych rifach i szalonej podrywającej do tańca perkusji). Odrobinę rozczarowuje fakt, że najlepsze, co zespół zawarł w zestawie dziesięciu utworów zaoferował już wcześniej promując utwory „Doubt” i „This Momentary”, czy udostępniając wcześniej świetny tytułowy utwór „Acolyte”. Dźwięki serwowane przez zespół są perfekcyjnie czyste, doszlifowane i przycięte na miarę, całość jednak wydaje zlewać się w mdłą nijakość, kilka utworów bez charakteru, które można byłoby przypisać jakiemukolwiek nowo powstającemu zespołowi z pogranicza rocka i rave.
Oczekiwania prasy zespół spełnił połowicznie, bo wprawdzie wysmażył warty uwagi krążek, ale ciężko traktować go jak wielkie wydarzenie muzyczne. Takim też pewnie być nie miało w zamyśle zespołu. Koniec końców słuchamy dobrej, szczególnie jeśli chodzi o debiutujący zespół, elektroniczno-rockowej płyty, która buduje trwały grunt dla przyszłych dokonań Delphic. Coś w rodzaju obietnicy na przyszłość.
Delphic – Acolyte
- Clarion Call
- Doubt Doubt by delphic
- This Momentary This Momentary by delphic
- Red Lights
- Acolyte
- Halcyon
- Submission
- Counterpoint Counterpoint by delphic
- Ephemera
- Remain
No comments:
Post a Comment